Kalendarz Świąt Nietypowych podpowiedział mi, że wkrótce, bo już 16 kwietnia, obchodzimy Dzień Doceniania Męża. Ta informacja wywołała we mnie ciąg refleksji, a nie byłabym sobą, gdybym nie przelała ich na wirtualny „papier”. Gotowi na przeczytanie niezwykłej laurki? 🙂 

Otóż mam męża. Od ponad trzech lat (tak, wiem, to stosunkowo mały staż, ale z drugiej strony niektórzy nie są w stanie dotrwać nawet do pierwszej rocznicy ślubu😉) jestem szczęśliwą żoną fantastycznego mężczyzny: odpowiedzialnego, pracowitego (czasem aż za bardzo), zaradnego i co najważniejsze: cierpliwego i wyrozumiałego. Te dwie ostatnie cechy są w naszym przypadku szczególnie ważne. Dlaczego? Już tłumaczę.

Jestem gapą. Zapominalską, roztargnioną gapą. Odkąd na świecie pojawił się M aks, a później Kuba, poziom mojego gapiostwa rośnie wprost proporcjonalnie do niewyspania i zmęczenia. Skarpetki uprane nie do pary, pominięcie jakiegoś składnika podczas gotowania obiadu, zapominanie o podlewaniu kwiatków (informacja dla moich znajomych: nie dawajcie mi w prezencie kwiatów; ich powolna agonia w moim domu jest więcej niż pewna!), wykonaniu jakiegoś telefonu, zrobieniu przelewu to w moim przypadku standard. Mój mąż w takich sytuacjach tylko na mnie patrzy i kręci głową. Co wtedy myśli? Hmm… Chyba wolę nie wiedzieć. 😀 Nie mniej, jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że to wszystko dzielnie, z iście stoickim spokojem, znosi. 

O moich PMS-owych humorach i histeriach nawet nie będę wspominać. Powiem Wam tylko, że biedny on jest w te dni, oj biedny. Ale nadal u mego boku trwa, więc hmm… chyba kocha szczerze i wiernie😉.

Za co jeszcze mogę docenić mojego męża? Za spełnianie moich kulinarnych zachcianek 🙂 Uwielbiam jego ciasta, szczególnie te, które robi z myślą o mnie…  Za gołąbki, które mi zrobił, bo wie, jak uwielbiam. Za to, że czyści kurczaka, bo mnie przyprawia to o palpitacje serca i kilka słów powszechnie uznawanych za niecenzuralne rzuconych pod nosem. A skoro jesteśmy już w kuchni, to doceniam mojego męża szczególnie wtedy, kiedy w restauracjach zawsze wybiera smaczne dania, a później…  zamienia się ze mną talerzami, bo nagle okazuje się, że oczywiście jego wybór był lepszy niż mój 😀.

Wdzięczna jestem też mojemu mężczyźnie za to, że był przy mnie, kiedy na świat przychodzili nasi synowie i, wbrew temu, co pokazują w filmach, nie zemdlał na widok krwi. Za to, że jest wspaniałym ojcem dla naszych małych urwisów. Za to, że ogarnia to, czego ja nie ogarniam. Za to, że nawet wyrwany ze snu o trzeciej nad ranem, poradzi sobie z olbrzymimi (oczywiście tylko w mojej ocenie) pająkami, które postanowiły odwiedzić naszą łazienkę. I za to, że mam jego wsparcie we wszystkim, co robię!

Aha… Zapomniałabym. Doceniam też mojego męża za to, zawsze ma rację… No, chyba, że akurat rację mam ja 🙂 

Kocham Cię, Kochanie! ❤️

Zdj.: nasze. Autor: Aleksandra Karpowicz

Jeden komentarz

Skomentuj Anna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.