Święto zakochanych.
Niektórzy mówią, że to komercyjne „pseudoświęto”, które z miłością niewiele ma wspólnego…
A ja myślę, że fajnie, że jest. Skoro świętujemy swoje urodziny, imieniny, różne rocznice to dlaczego nie celebrować dnia, w którym pochylimy się nad uczuciem, które łączy nas z najbliższą osobą?
Zapomnijmy dzisiaj o tym, co czasem dzieli: zmęczeniu, oczekiwaniach, nadmiarze obowiązków, innym spojrzeniu na różne kwestie. Z uwagą spójrzmy na to, co nas łączy. Przypomnijmy sobie, co sprawiło, że jesteśmy z tą, a nie inną osobą. Jaką drogę przeszliśmy, by być tu, gdzie jesteśmy. Z czułością potrzymajmy się za ręce, spójrzmy w oczy, przytulmy… Powiedzmy: „Dobrze, że jesteś”.
Zastanówmy się też, czy na co dzień znajdujemy czas na okazanie sobie miłości?
To, w gruncie rzeczy, nie piękne słowa na walentynkowej kartce, bukiety czerwonych róż czy czekoladki świadczą o sile i głębi naszego uczucia do kogoś, ale drobne, niezauważalne gesty: przygotowanie śniadania, zabranie dzieci na spacer i pozwolenie drugiej połówce na chwilę drzemki, pozmywanie naczyń…
To przypomnienie jej/jemu o szaliku, bo na dworze chłodno, posłodzenie herbaty dokładnie tyle, ile on lubi, oddanie jej ostatniego kawałka Waszego ulubionego ciasta, tylko po to, by zobaczyć uśmiech na twarzy swojego ukochanego łasucha…
I wiecie co jeszcze?
Prawdziwa miłość to cisza, która nie ciąży.
Właśnie takiej Wam życzę dziś: prawdziwej, głębokiej i trwałej. Przepełnionej wzajemnym zrozumieniem, wrażliwością na potrzeby drugiej osoby oraz poszanowaniem swoich i jej/jego potrzeb.
A jeśli jesteś singielką/singlem, to…
Niech 14 lutego będzie dla Ciebie Świętem Miłości, a nie zakochanych. Miłości do rodziców, dzieci, siostry, przyjaciółki, i co najważniejsze: do… samej/samego siebie.
Bądźmy dziś dla siebie dobrzy 🙂