„Gdzie ci mężczyzni? Prawdziwi tacy…”


W czasach, kiedy coraz więcej kobiet wkłada przysłowiowe portki i „nosi” je lepiej niż niejeden przedstawiciele płci męskiej, chyba coraz trudniej jest znaleźć prawdziwego mężczyznę. Mało tego. Nawet jak się jakiś trafi, to jest ryzyko, że na swoje własne nieszczęście pozna babę (bo przecież normalna kobieta tak się nie zachowuje), która go emocjonalnie wykastruje. A to wyśmiewając się z niego publicznie, a to krytykując to, co mówi, czy nie doceniając jego starań i kwitując: ” Daj, ja to zrobię lepiej”, nawet jeśli on operuje wiertarką czy wymienia olej w samochodzie.

A przecież mężczyźni są fantastyczni! Fakt, może mam nierealistyczny obraz płci przeciwnej, będąc szczęśliwą małżonką egzemplarza z gatunku tych, o których myślałam, że już wymarli. Ewentualnie zostali zepchnięci do społecznego podziemia z racji niechęci do ubierania rurek lub dresów z opuszczonym… Stanem/krokiem? Ehh… Nawet nie wiem, jak nazwać tę część (nie)męskiej garderoby.
Nie zmienia to faktu, że naprawdę istnieją jeszcze wartościowi mężczyźni, którzy poza tym, że mają coś sensownego, a czasem i zabawnego, do powiedzenia, to są odpowiedzialni, pracowici, zaradni i twardo stąpający po ziemi. I do tego nawet jakiś kwiatek przyniosą w dzień inny niż Walentynki. Albo obiad ugotują. Albo nawet (Naprawdę! Sama widziałam!) posprzątają mieszkanie, bo oni też w nim mieszkają i- co dla niektórych mniej oczywiste- ich obecność pozostawia jakieś ślady. Mikroskopijne pewnie, ale jednak ślady.

I takim mężczyznom naprawdę serdecznie współczuję. Czego? Ano tego, że biedni, muszą nas jakoś ogarniać. Jeśli nie w całości, to przynajmniej na tyle, by znieść nasze comiesięczne histerie, humory i pretensje o byle co (przecież nawet my czasem nie wiemy, o co nam tak właściwie chodzi). Że muszą się łapać, albo przynajmniej dobrze udawać, że się łapią, w zawiłościach naszych relacji z koleżankami i znajomymi oraz tego, co która której powiedziała i dlaczego tamta się obraziła, choć jej to w ogóle nie dotyczyło. Muszą pamiętać o rocznicach pierwszych spotkań, pocałunków, randek (No bo jak to? Przecież nas kochają, to jak mogą zapomnieć?). Biedni zrywają się o 3 nad ranem słysząc nasze wrzaski z łazienki, a kiedy tam przychodzą, okazuje się, że ten ogromny pająk wcale nie chciał nas zjeść. Ba! Mając naszego dzielnego mężczyznę u boku dochodzimy nawet do wniosku, że ten gigant nagle zmniejszył się do rozmiarów biedronki. Pewnie przerażony bohaterskim jestestwem naszego męża /chłopaka/narzeczonego.
I ci wspaniali mężczyźni jakoś to wszystko wytrzymują. Wznoszą co prawda czasem oczy ku niebiosom kręcąc z powątpiewaniem głową, ale jednak nie pakują się w pośpiechu, zostawiając nas na pastwę owego pająka, który tylko czeka, aby znowu urosnąć do monstrualnych rozmiarów.

Dlatego, Drogie Panie, doceńmy naszych mężczyzn. Postawmy przed nimi ich ulubiony napój, kiedy wrócą po ciężkim dniu do domu (tak, nawet ten z procentami), ugotujmy porządny kawał mięsa na obiad, zostawmy dzieci u dziadków… Pole do popisu mamy nieograniczone. Jestem pewna, że nie będziemy żałować, jeśli trochę ich porozpieszczamy. Oni naprawdę na to zasługują

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.