My, kobiety, bardzo często nimi jesteśmy. Niezależne, samodzielne, wykształcone, pracowite, silne… Z nieskończonymi pokładami empatii, niosące pomoc wszędzie tam, gdzie się da. Angażujące się w wiele inicjatyw, śpiące po kilka godzin na dobę z powodu natłoku obowiązków.
Zdarza się jednak tak, że uśmiechamy się do innych, zgrywając twardzielki, bo w rzeczywistości-mimo całej silnej strony swojej osobowości – jesteśmy czasem tak bardzo kruche i wrażliwe. Potrzebujemy, by ktoś nas przytulił, powiedział, że wszystko będzie dobrze i wziął chociaż część ciężaru, jaki nosimy na swoich ramionach.
A jednocześnie nie dajemy innym możliwości, by to zrobili. Dlaczego? Bo dusimy wszystko w sobie, wychodząc z założenia, że inni mają swoje problemy, a wałkowanie tego samego w kółko i tak nie przyniesie żadnej zmiany. Zamiast poprosić kogoś o wsparcie, staramy się same rozwiązać swoje problemy, co odbywa się ogromnym emocjonalnym kosztem. Jesteśmy zestresowane, smutne, przemęczone. Mamy ochotę uciec tam, gdzie nie znajdą nas ani problemy, ani inni ludzie.
Zapominamy o tym, że wokół nas, tuż obok, na wyciągnięcie ręki (czasem telefonu) mamy kogoś bliskiego, kto zawsze i o każdej porze będzie chciał nam pomóc. Partner, przyjaciółka, mama, siostra… Będą chcieli nam pomóc, bo jesteśmy dla nich ważne. Odsuną na chwilę na bok swoje problemy, obowiązki, bo tak się robi, kiedy ktoś nam drogi potrzebuje wsparcia. Pamiętajmy o tym. Silna i dojrzała kobieta wie, że każdy czasem potrzebuje drugiej osoby. Nie po to, by „zawracać głowę”, ale by wyrzucić z siebie lęki, żale, frustracje, niespełnione nadzieje.
Problem, którym się podzielimy, waży trochę mniej. Nikt w pojedynkę nie jest w stanie udźwignąć całego ciężaru własnej egzystencji.
Nawet takie Superbohaterki jak my 🙂