Wracając wczoraj ze sklepu, przechodziłam przez park. A tam, na mini kortach do tenisa, mały chłopiec, na oko: dwulatek, bawił się z mamą. Kiedy ich mijałam, malec odwrócił się w moją stronę i z uśmiechem na ustach do mnie pomachał. Pomyślałam sobie, że świat byłby o wiele piękniejszy, gdybyśmy my, dorośli, mieli w sobie więcej z dzieci.

Czego konkretnie? Dziecięcej ciekawości świata i zachwytu nad nim. Nieświadomości tego, co wypada, a co nie. Radosnego uśmiechu na widok najmniejszej drobnostki. Brakiem oceniania siebie i innych. Bycia sobą… Uwielbiam patrzeć na mojego synka, który podczas spacerów obserwuje uważnie to, co go zainteresuje. Nie ważne, czy to ptak na drzewie, pies biegający po trawie czy obcy ludzie, zajęci swoimi sprawami.

Mój mały mężczyzna po prostu zatrzymuje się i patrzy, patrzy, patrzy… Poznaje świat, nie wiedząc jeszcze, że jest coś takiego jak normy społeczne, zwyczaje… Nie krępują go spojrzenia innych, nie zastanawia się nad tym, czy powinien coś robić, czy nie. Po prostu chłonie wszystko i cieszy się tym, co ma na wyciągnięcie ręki. Piękne, prawda? 😊

Życzę nam wszystkim, byśmy i my potrafili tego doświadczać. Dobrego dnia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.