Wczoraj, korzystając z pięknego i ciepłego popołudnia, wyszliśmy całą rodziną na spacer do parku. W związku z tym, że nasz synek na dobre rozpoczął swoją przygodę z samodzielnym chodzeniem, postanowiliśmy nawiązać bliższą znajomość z pobliskim placem zabaw. I wiecie co? Dawno nie widziałam tak szczęśliwego dziecka.
Nasz synek, krokiem małego zdobywcy, przemierzał plac zabaw wszerz i wzdłuż. Był tak dumny z siebie, że może sam wszystkiego dotknąć, zobaczyć, wejść, przewrócić się, spróbować zjeść … Odkrywał to, co do tej pory było dla niego nieznane. Niesamowicie było patrzeć na jego podekscytowaną twarz. Twarz dziecka, które zachwyca się otaczającym światem, choć wydawać by się mogło, że to wszystko jest takie zwyczajne…W którymś momencie Maksiu oddalił się z tatą, a ja zostałam sama, na ławce. Obserwowałam ich z daleka: moich dwóch mężczyzn. Jeden skradł moje serce już dawno, a drugi od ponad roku sprawia, że uczę się kochać bardziej i bardziej. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
I wtedy pomyślałam, że to jest właśnie szczęście: oddychać, żyć, mieć obok siebie tych, których kochamy. I choć życie nie jest usłane różami, problemy pojawiają się i znikają, a ich miejsce zajmują nowe, to jestem wdzięczna Bogu za wszystko, co mi dał. Bo dał mi naprawdę wiele… Kochani, Bądźmy szczęśliwi i wdzięczni za to, co mamy