Tak wiele kobiet pragnie miłości, związku, obecności drugiej osoby. Kogoś, kto będzie obok, kto zapyta, jak minął dzień, ugotuje obiad, przyniesie kwiaty, przytuli i będzie całował do utraty tchu. Mężczyzny, który da poczucie bezpieczeństwa, sprawi, że poczują się ważne i piękne.

Pragnienie to jest bardzo silne. Czasem przesłania inne i wydaje się, że tylko ten ktoś- nieznany jeszcze, ale wymarzony- może dać im szczęście. I może nawet po części jest to prawda.
Jednak często znalezienie tego mężczyzny jest niemożliwe do czasu, aż kobieta upora się sama ze sobą.

Ja musiałam dojrzeć, a przede wszystkim: odkryć w sobie kobietę. Mądrą, atrakcyjną, wrażliwą i wartościową kobietę. Musiałam się zakochać, cierpieć, poczuć szczęście, a po chwili je utracić. Skończyć studia, znależć pracę- jedną, drugą… Rzucić je, by w końcu znaleźć coś, co da mi satysfakcję i poczucie, że jestem tu, gdzie powinnam być i robię to, co chcę robić. Wylać wiele łez, spędzić niezliczoną ilość wieczorów, podczas których słuchałam najsmutniejszych piosenek, jakie znałam i zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak i dlaczego po raz kolejny ktoś dał mi kopa. Musiałam poznać tych, a nie innych ludzi, zobaczyć miejsca, w których byłam. Spełnić jakieś marzenie, a potem dodać nowe do swojej listy… A przede wszystkim- zbudować poczucie własnej wartości. Zajęło mi to dużo czasu i równie dużo mnie kosztowało. Ale w końcu się udało. Stałam się kobietą znającą swoją wartość, mającą świadomość, że wartośc ta wynika z tego, jaka jestem, a nie dzięki temu, że z kimś jestem.
Dzięki temu mogłam stworzyć partnerski związek z mężczyzną, o którym zawsze marzyłam- pewnym siebie, odpowiedzialnym, wrażliwym, czułym, wiedzącym, czego chce.

Ale wiem też, że bywa i tak, że kobieta w końcu znajdzie kogoś, przy kim czuje, że jakaś struna w jej sercu i duszy drga, że coś iskrzy… W końcu czuje to uniesienie, doświadcza stanu, w którym w każdej wolnej (a nawet i nie wolnej) chwili dnia myśli się o tej osobie. Czeka z niecierpliwością na spotkanie lub na jakąkolwiek wiadomość. Czuje podekscytowanie na samą myśl o tym, a gdy dostaje niespodziewaną wiadomość lub odbiera telefon od niego- serce fika z radości koziołka „Aaaa… Napisał, zadzwonił… Myśli o mnie!!!” I to jest fajne. To właśnie czyni jej dni piękniejszymi, radośniejszymi. To sprawia, że budzi się z uśmiechem rano i od razu wstaje z łóżka. Bez myśli, że nie chce jej się iść do pracy, tylko zostać w wygodnym łóżku pod kołdrą i nic nie robić. I jeszcze fajniejsze byłoby to, gdyby to tak trwało, rozwijało się, przechodziło w kolejne etapy relacji, budowania związku.

Jednak nagle (a może stopniowo) pojawiają się jakieś wątpliwości, znaki zapytania, wydarza się coś, co na chwilę zaburza spokój, budzi czujność. I trzeba mieć bardzo dużo wewnętrznej siły, by posłuchać tych wewnętrznych podszeptów, kobiecej intuicji- jakkolwiek to się nazywa. Z tym, że bardzo ciężko jest się obudzić z tego pięknego snu, w jakim się trwało. Zeskoczyć na ziemię z tych kilkunastu centmetrów, na których się ostatnio unosiło. Tak więc kobieta trwa w tej relacji, mając nadzieję, że jednak będzie dobrze. Przecież jest bardzo szczęśliwa z nim. Przez większość czasu… na ogół… momentami. I nawet jeśli to szczęście trwa tylko chwilę, a potem następuje długi czas, kiedy cierpi i bije się z myślami, to nadal trwa. Zadowala się tą namiastką szczęścia, choć gdzieś w głębi duszy wie, że zasługuje na szczęście przez duże „SZ”. I w tej samej głębi duszy pragnie tego, by spotkać tego kogoś, przy kim to szczęście potrwa dłużej niż ośmieli się marzyć.

Myślę, że to trwanie w relacji, w której kobieta nie czuje się spełniona, wynika z wielu czynników. Najczęściej chyba dlatego, że boi się samotności. Pamięta ją jeszcze sprzed paru miesięcy, tygodni. Zdecydowanie nie było fajnie. Mimo trendu, że bycie singlem jest fajne, modne i w ogóle: super. Mimo twierdzenia niektórych osób, że może realizować siebie w stu procentach, nikomu nie musi się tłumaczyć, może robić, co tylko i kiedy tylko chce. Guzik prawda. Jeśli jest w zdrowym związku, to też będzie się realizować. Nikt jej nie ograniczy. Mądry i dojrzały partner będzie ją wspierał, podbudowywał. I nie będzie oczekiwał raportów na temat tego, co i z kim robiła w ciągu dnia (albo tym bardzej w nocy na imprezie z koleżankami).


Lęk przed samotnością wiąże się między innymi z niską samooceną, która też chyba przyczynia się do trwania w toksycznej relacji. „Co, jeśli nikogo więcej nie poznam? Jeśli nikt mnie nie pokocha?”. Życie według zasady: „Lepszy rydz niż nic” raczej nie wyjdzie nam na zdrowie. Bo jeśli kobieta czuje, że w jej związku coś jest nie tak, to zapewne tak jest. Przecież zna siebie najlepiej. Wie, co jest dla niej dobre, a co jej szkodzi. Jeśli dostaje wysypki po orzechach, to będzie ich unikała. Dlaczego więc słucha sygnałów płynących z Twojego ciała, a ignoruje te, które wysyła jej własna dusza? Jeśli pojawiają się myśli, że coś jest nie tak z tym facetem, coś jej przeszkadza i jest pewna, że nie jest w stanie tego zaakceptować, to dlaczego nie odejdzie? Może też być tak, że mężczyzna jest ok- kobieta widzi, że jest dobry, mądry i odpowiedzialny, a inni tylko ją w tym utwierdzają, mówiąc jej, że do siebie pasują. Tylko po jakimś czasie dochodzi do wniosku, że on rzeczywiście wydaje się być super facetem, ale… dla kogoś innego. Że pomimo szacunku i sympatii, jakie do niego żywi, nic z tego nie będzie, bo ona szuka czegoś innego.


W takich sytuacjach powinno się odpuścić. Pozwolić sobie na szczęście z kimś innym. Uwierzyć w to, że jest wspaniała i wartościowa. I że będzie jeszcze szczęśliwa z kimś.

Tyle że najpierw musi nauczyć się być szczęśliwa sama ze sobą. Odnaleźć lub zbudować poczucie wartości, którym może i zachwieje nieudany związek, ale tylko na chwilę. Na parę wieczorów, podczas których wypłacze swoje żale i niespełnione nadzieje, a potem ruszy dalej do przodu, wyciągając wnioski z poprzedniej lekcji. I pewna siebie, silna, uśmiechając się otworzy kolejny rozdział książki pt. „Moje życie” i podekscytowana będzie go tworzyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.