Taką przynajmniej mam nadzieję…

Dziś usłyszałam piosenkę, która niezmiennie będzie mi się kojarzyła z osobą z przeszłości. Przez pewien czas był to dla mnie ktoś ważny. I wszystko kręciło się wokół niego i tego, co do niego czułam. Nie była to miłość- co to, to nie. Raczej potrzebowałam relacji z mężczyzną, poczucia bliskości i bycia chcianą. W każdym razie teraz tak na to patrzę. Ale pamiętam, że gdy nasza „przygoda” się skończyła, wszystko wydawało się takie ostateczne. I choć nie była to chyba miłość, raczej zauroczenie, to ból był prawdziwy. Bolało wszystko. Jakiś czas później pomyślałam, że najbardziej bolały niespełnione nadzieje i marzenia. Tyle planów i scenariuszy powstawało w mojej głowie.

Nietety, a może stety, życie napisało swój własny i to właśnie ten się urzeczywistnił. Tak miało być. I tak pewnie będzie jeszcze nie raz. I pewnie za każdym razem ciężko będzie się pogodzić z tym, że nie jest tak, jak byśmy chcieli. Czasem trzeba mieć w sobie ogromną pokorę i nieskończone pokłady nadziei, by się nie załamać.

Na pewno trzeba też umieć zaakceptować przeszłość. Pogodzić się z tym, co było, a także z tym, że coś się skończyło. Pożegnać kogoś, przez kogo poczuliśmy się zranieni, ale kto dał nam też chwile szczęścia. To był czas na tę relację, na to doświadczenie. I jeśli się skończył, to znaczy, że przed nami jeszcze wspanialsze chwile. Mam świadomość, że akceptacja nie przychodzi od razu. Czasem mijają tygodnie, czasem miesiące, a czasem lata.

I dopiero wówczas, gdy jesteśmy w stanie spojrzeć na przeszłość bez żalu, smutku, złości, możemy funkcjonować w teraźniejszości w lepszy, satysfakcjonujący sposób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.