Zainspirowana rocznicą mojego ślubu postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami 🙂

Kiedy mijają miesiące i lata od złożenia przysięgi, emocje opadają, a proza życia sprawia, że ślub i wesele stają się tylko mglistymi wspomnieniami, dobrze jest znaleźć chwilę dla siebie. Usiąść wygodnie w fotelu z kubkiem herbaty i zastanowić się, czy jesteśmy szczęśliwi. Czy nasze wyobrażenia o wspólnym życiu spełniły się, czy nastąpiło brutalne zderzenie z rzeczywistością? Czy dajemy z siebie tyle, ile planowaliśmy / chcieliśmy? Czy otrzymujemy tyle, ile potrzebujemy? Jak dzieci, lub ich brak, wpływa na naszą relację z małżonkiem?

Dobry związek to ciężka i długotrwała praca. Każdy dzień to okazja do tego, żeby pielęgnować uczucie i więź, jaka łączy nas z drugą osobą. Znaleźć czas i chęć, by zapytać męża, jak mu minął dzień. Zrobić obiad, gdy widzimy, jak bardzo żona jest zmęczona po pracy. Powiedzieć sobie: “Dziękuję”, “Doceniam to, co dla mnie, dla nas robisz”, “Kocham cię”. Jednocześnie każdego dnia możemy robić coś / nie robić czegoś, co sprawi, że krok po kroku, niezauważalnie, będziemy się od siebie oddalać. Zapomnieć o naprawie kranu, nie kupić kwiatów z okazji urodzin, zignorować “ględzenie” o tym samym, przeglądać Facebooka, gdy druga osoba chce z nami porozmawiać o czymś ważnym dla niej. Przepisów na szczęśliwy lub nieszczęśliwy związek jest wiele.

Dla mnie małżeństwo to fantastyczna przygoda. Poczucie bezpieczeństwa, jakie czuję, kiedy mój mąż siedzi tuż obok mnie, jest bezcenne. Widok obrączek na naszych dłoniach budzi dumę, radość, poczucie odpowiedzialności za niego, za nas. Chwile, gdy proszę go o herbatę, a on dokładnie wie, ile miodu i cytryny do niej wrzucić; gdy mówię mu, że zjadłabym coś słodkiego, a on sięga po mój ulubiony słodycz; albo gdy po raz kolejny zamienia się ze mną jedzeniem, bo znów zamówiłam w restauracji coś, co jest dla mnie niejadalne, sprawiają, że z całą mocą uderza we mnie myśl: “Jak ja go kocham!”. A później przychodzi kolejna, że chciałabym zrobić wszystko, by był ze mną co najmniej tak szczęśliwy, jak ja jestem z nim.

Oczywiście, nie każdego dnia jest różowo. Czasem wkurza mnie niemiłosiernie. Czasem, a może nawet częściej, to ja podnoszę ciśnienie jemu. A potrafię robić to konkursowo 😉 Ale takie jest życie. Ścieramy się, docieramy, jednak mimo wszystko oboje robimy wszystko, by było jak najlepiej. Bo przecież najważniejsze, żeby pomimo drobnych nieporozumień, kłótni, różnic między partnerami, grać do jednej bramki. Być szczerym i rozmawiać ze sobą. Nie pozwolić, by pojawiła się cisza, bo stamtąd już tylko krok do obojętności. A, jak to kiedyś ktoś mądry powiedział, to właśnie obojętność zabija związek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.