Czy to cywilny, czy kościelny, stanowi niewątpliwie moment, w którym nasze życie wkracza na zupełnie nowe tory. Jesteśmy podekscytowani, szczęśliwi, zakochani… Mamy tyle planów, marzeń, nadziei… I pewnie tyle samo niepewności i obaw.

Pragniemy, by to życie, które rozpoczynamy słowami przysięgi i przypieczętowujemy włożeniem obrączek, pełne było miłości, szacunku i radości z bycia razem. Przed ołtarzem ślubujemy miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Przysięgamy być ze sobą aż do śmierci. W urzędzie przyrzekamy uczynić wszystko, by małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Być może tuż przed samą ceremonią dociera do nas, jak wielkie jest to zobowiązanie. Całe życie? Przecież to tak długo… Ciężko jest być pewnym samego siebie przez tak długi czas, a co dopiero drugiej osoby. Przecież tyle w życiu może się wydarzyć. Nawet jutro jest niepewne, nie mówiąc o latach. Jednak, mimo wszystko, chcemy ten ślub wziąć. Związać się z ukochaną osobą na lepsze i na gorsze. Być dla niej oparciem w kryzysie i jednocześnie to wsparcie otrzymywać, kiedy sami będziemy go potrzebować. Chcemy kochać i być kochani.

I choć niektórzy twierdzą, że do tego nie jest potrzebny żaden papierek, to zawarcie małżeństwa jest według mnie pięknym dowodem na to, że chcemy swoje życie ofiarować drugiej osobie i w zamian otrzymać to samo. To również obietnica, że będziemy robić wszystko, by tę drugą stronę uszczęśliwić. Będąc żoną/ mężem i darząc kogoś uczuciem, które z każdym dniem coraz bardziej dojrzewa, staramy się, by nasz partner po prostu był szczęśliwy. Walczymy z własnym egoizmem i wygodą po to, by zobaczyć uśmiech na twarzy ukochanej osoby. Wstajemy rano i idziemy po świeże pieczywo, bo wiemy, że mąż uwielbia zjeść jajecznic ę z taką bułeczką. Wracając z pracy, wskoczymy do kwiaciarni, bo radość żony na widok takiej niespodzianki jest dla nas bezcenna. Wyciągamy rękę do zgody, choć może to nie my zaczęliśmy kłótnię i prawda leżała jednak po naszej stronie. Ale mamy do przeżycia całe życie. Szkoda go na ciche dni i wzajemne pretensje.

Wchodząc w małżeństwo, wnosimy cały bagaż doświadczeń, oczekiwań, potrzeb bardziej lub mniej uświadomionych… A później razem, czasem mozolnie i w trudach, a czasem łatwiej, budujemy- cegiełka po cegiełce- nasz związek. Codziennie pracujemy na to, by nie zawieść siebie i partnera.

Jesteśmy razem. Łączy nas przysięga i obietnica w jednym. Bądźmy więc ze sobą i dla siebie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.