Czy znacie to uczucie, kiedy- korzystając z wolnego- wyjeżdżacie gdzieś i… nic nie musicie?

Wstajecie rano, oczywiście, ale tylko dlatego, że śniadania w hotelu są wydawane do godziny 10 (Kto wymyślił, by wstawać o świcie na wakacjach??). Śniadanie jecie bez pośpiechu, w miłej atmosferze… Rozleniwieni pijecie kawę… A później… Robicie, co tylko chcecie. Lub nie robicie nic.

Zero obowiązków. Leżenie plackiem na plaży lub aktywne zwiedzanie… Co kto lubi. Pełen relaks. Poczucie, że w końcu nadszedł czas, na który pracowaliście cały rok. I satysfakcja, że udało się do niego dotrwać.

Uwielbiam te chwile, kiedy codzienna rutyna zostaje zastąpiona spontanicznością, luzem i radością, z jaką wita się każdy dzień. Czas, w którym dużo bardziej i łatwiej celebruje się każdą filiżankę herbaty, posiłek, spacer… Ze spokojem i błogością wsłuchuje się w odgłosy natury: szum fal, śpiew ptaków, krople deszczu uderzające o parapet. Wieczory przy lampce wina, gdy rozmawia się na tematy inne niż praca i obowiązki. Wschody i zachody słońca. Smak lodów w gorące popołudnia. Niespiesznie czytane książki. Nowe miejsca, niezapomniane widoki, wyjątkowe wspomnienia…

Ehh 😊 Urlop to również czas, kiedy inaczej patrzymy na drugiego człowieka- zazwyczaj tego najbliższego nam. Jesteśmy bardziej uważni, wyczuleni na jego emocje, potrzeby… Łatwiej nam do niego dotrzeć, przypomnieć sobie, co tak właściwie nas połączyło i czy nadal potrafimy o to dbać. Łatwiej też jest dotrzeć do samych siebie.

Tak. To magiczny czas. Życzę nam wszystkim, abyśmy każdą „zwykłą”, wolną chwilę celebrowali tak, jak te wakacyjne dni 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.