Yyy… OK, zostawiłam je pod opieką innych osób 😉 Na początku – na dwie godziny, bo tyle czasu trwała pierwsza adaptacja w żłobku.

Kiedy stamtąd wyszłam i wracałam do domu, czułam się, jakbym nie miała ręki. I chociaż Młody uśmiechnięty poszedł na ręce do opiekunki, to chciało mi się płakać na samą myśl, że zostawiłam go tam samego. Znaczy bez mamy, taty, cioci… Drugiego dnia – na cztery godziny!!Trzeciego na siedem!!!

Jako osoba, która sama pracuje w żłobku, a w dodatku mój pracodawca jest jednocześnie właścicielem żłobka, do którego posłałam mojego Smyka, wiem, że ma tam fantastyczną opiekę. Dziewczyny, które tam pracują są wykwalifikowane, każda ma pod opieką maksymalnie trzech maluchów – w Polsce mogłabym chyba jedynie pomarzyć o takiej proporcji dzieci do opiekunów. Poza tym mam świadomość, jak wielką uwagę przywiązuje się w Anglii do rozwoju i dobrego samopoczucia dzieciaków.

Wiem też, że musiał iść do żłobka, bo ja wracam do pracy, a nie mamy tu babć, które mogłyby się nim zająć w tym czasie. I wiem, że nie tylko ja mam monopol na to, by dobrze zajmować się synkiem. Inni też to potrafią – każdy na swój sposób.

Tak. To wszystko wiem. A mimo to, tak cholernie trudno było go tam zostawić i po prostu sobie pójść. Czułam się jak wyrodna matka. W myślach snułam scenariusze, co myśli, co czuje, jak bardzo płacze moje dziecko. Nakręcaniu się nie było końca. Nie bardzo pomagały nawet zakupy, sprzątanie, zmywanie, gotowanie… Pomyślałam, że skoro mi jest tak trudno, to jak bardzo muszą przeżywać to rodzice, którzy nie wiedzą, jak wygląda praca w żłobkach. Pewnie w ich głowach ciągle kołaczą się myśli o tym, jak ich dziecko jest zaniedbywane i jak bardzo cierpi bez mamy czy taty.

A później przyszła refleksja, że to przez naszą miłość do dzieci, tak bardzo chcielibyśmy otoczyć je ramionami i uchronić przed całym złem tego świata, przed jakąkolwiek przykrością, smutkiem, trudnymi przeżyciami… I choć mamy świadomość, że to niemożliwe, to robimy wszystko, by nasze pociechy po prostu były szczęśliwe. Często korci nas, by trzymać je pod kloszem.

A przecież im wcześniej dziecko nauczy się radzić z niekomfortowymi dla niego sytuacjami (oczywiście przy pełnym wsparciu najbliższych i w poczuciu bezpieczeństwa), tym szybciej zbuduje swoje poczucie wartości, niezależność, samodzielność i zaradność. A przede wszystkim odwagę i otwartość. Pozwólmy naszym dzieciom odkrywać świat i popełniać ICH własne błędy. Dla ich dobra.

Tego sobie i Wam życzę ❤️

P.S. Wiecie co? Przeżyliśmy ten pierwszy tydzień. Śmiem nawet twierdzić, że Młody zniósł wszystko nawet lepiej niż ja 😃 Nie było może idealnie, ale najgorzej też nie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.